czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 3

Chciałam nie żyć. Umrzeć właśnie w tym momencie.
- Wyjdź.- wyszeptała mama,a głos się jej okropnie trząsł ze złości.
- Z radością.- uśmiechnęłam się i pobiegłam do pokoju po walizkę. Usłyszałam z dołu głosy.
- Gdzie ją posyłasz?!- usłyszałam zdenerwowany głos taty- Jest mała, nie ma gdzie iść!
- Niech idzie, gdzie chce! Ja jej nie chcę!
- Tak mówisz o swojej córce?!
- ZNISZCZYŁA MOJE PRZYJĘCIE!!!- wrzasnęła Aghata- MA PRAWO ZDECHNĄĆ!!!
- JAK TY TAK MOŻESZ MÓWIĆ O SWOJEJ SIOSTRZE?!- wybuchnął tata.
- BANNY, TO NIE JEST JEJ SIOSTRA ANI MOJA CÓRKA!!!
Nie chciałam, żeby rodzice się dłużej kłócili. Zeszłam na dół, ciągnąc za sobą walizkę i powiedziałam do taty ( unikając wzroku Agi i matki):
- Tatuś, teleportuj się ze mną do Muszelki, bo ja jeszcze nie mogę.
Tata złapał mnie za rękę i wyprowadził. 
- Trzymaj się mnie mocno...trzy...dwa...jeden...
Poczyłam dziwne szarpnięcie. Wszystko dziwnie zawirowało. Po chwili moje nogi oderwały się od trawnika. Nadal mocno ściskałam ramię ojca. Zaczęliśmy się dziwnie kręcić, jakbyśmy znaleźliśmy się  w samym środku tornada. Poczułam, że za chwilę zwymiotuję. Nagle wszystko zawirowało jeszcze szybciej i znalazłam się na przepięknej plaży. Przed sobą zobaczyłam Muszelkę.  Taty tu już nie było. Musiał się deportować spowrotem do domu. Szłam wolno w stronę domu Vicki. Ciężka walizka, klatka z Guciem ( rudym kotem) i torba podręczna. Zapukałam do drzwi. Długo nikt nie otwierał. Pomyślałam, że może nie są w domu. Przestraszyłam się. Co zrobię, kiedy ich tu nie będzie? Wzdłuż i wszerz, wszędzie piasek. W końcu drzwi się otworzyły. Zobaczyłam Billa Weasley'a. 
- Cześć Eli! Co cię tu sprowadza?
- Moja matka mnie wywaliła z domu. Czy mogłabym tu zostać do jutra, do odjazdu?
- Oczywiście!- uśmiechnął się i wprowadził mnie do środka. 
- Vicki nie ma.- powiedział odsuwając krzesło, żebym mogła usiąść.
- Gdzie jest?
- Na spacerze z Fleur i Roxi. Za chwilę powinny wrócić.
Podał mi gorącej melisy. Łyknęłam. Boski smak dzieła półwilli zupełnie mnie olśnił. Drzwi się otworzyły z głośnym trzaskiem. Do kuchni wpadła mała Roxi, młodsza siostra Victoire. Pobiegła w stronę ojca i mocno go przytuliła. Gdy mnie zobaczyła otworzyła szeroko oczy, mruknęła zawsydzona ciche " cześć" i pobiegła do swojego pokoju. Usłyszałam krzyk. Odwróciłam się w tamtą stronę. W drzwiach stała Vicki. Podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Teraz wiedziałam, gdzie mam prawdziwą rodzinę.

3 komentarze:

  1. No nieźle. Nie wytrzymałabym w takiej chorej rodzinie. Żeby własna siostra!
    W każdym razie dobrze, że Elis znalazła pomoc. Tylko ojciec powinien jej wytłumaczyć, a nie od razu zniknąć.
    Pozdrawiam i czekam na nowy rozdział. Słodka Wariatka

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle, nieźle :) Rozkręca się trochę! Mam rozumieć że Louis i Domi nie istnieją, a zamiast nich jest Roxi? Też pomysł :D
    Czekam na dalsze rozwinięcie akcji :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Och jakie to słodkie. Weź zareklamowałaś u mnie Tonks&Lupin, ale ja tak średnio przepadam za tym parringiem. No cóż nowe postacie, są ciekawe. Bo nigdy nie wiesz jak je wykreujesz. Nie ma się zakodowanego kodu i to wszystko należy do ciebie. Nie kochająca matka i siostra. Dodatkowo schronienie u innej rodziny, przypomina mi deczko historię Harry'ego. Zauważyłam błędy, ale się nie przejmuj, każdemu się zdarzy. No rozdziały są krótkie, ale wciągające 15 minut (albo mniej) i już przeczytałam 3 rozdziały. Piszesz lekko i nie używasz jakiś przeróżnych słów, których znaczenia nie znasz. Co jest plusem. Daj jeszcze trochę opisów i będzie gites. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń